czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział 1 - Rose i Korony Niebios

Trzy tygodnie wcześniej... Inne miejsce... Pewna znana nam dzielnica...
          Harry Potter odkąd stracił swego mentora pod koniec czerwca nic go nie obchodziło. Nawet nie reagował na docinki swojego wujostwa, szczególnie wuja i kuzyna. Zamknął się w swoim pokoju wychodząc tylko na posiłki i do łazienki. Któregoś dnia do pokoju weszła jego ciotka.
- Harry, czy coś się stało? Odkąd przyjechałeś jesteś bardzo smutny i przygnębiony. - zaczęła nieśmiało.
- Nic się nie stało, ciociu. - odpowiedział wymijająco odwracając się od niej wpatrując się w zdjęcie swych rodziców. Petunia spojrzała mu przez ramię przyglądając się zdjęciu, na którym widnieli rodzice Harry'ego.
- Z pewnością była szczęśliwa z twoim ojcem. - powiedziała jakimś innym głosem niż zazwyczaj.
- Tak. - szepnął Harry. Była to dziwna rozmowa. Rozmawiali swobodnie jakby nie było tych szesnastu lat drwin i kpin.
         Mijał czas, a Harry zbliżył się trochę do swego wujostwa, a oni traktowali go uprzejmiej i nawet dawali pieniądze na to, co chciał.
Nastał dzień urodzin Harry'ego...
      Potter nie spał tej nocy zbyt dobrze. Śniła mu się piękna dziewczyna o czarnych włosach i orzechowych oczach. Czuć było od niej silną magię i wolę przetrwania. Zauważył, że owa dziewczyna leżała pośrodku kręgu, a wokół niej był krąg czarnych postaci.
- Śmierciożercy. - szepnął. Zauważył, że przy oknie stał tron, a w nim... VOLDEMORT! Śmierciożercy rzucali w dziewczynę wieloma zaklęciami torturującymi. Dziewczyna krzyczała, a co jakiś czas Riddle pytał ją o coś. Coś czego nie mógł dosłyszeć. Miał uczucie iż czuje z dziewczyną dziwną więź. Nie wiedział kim ona była, ale musiał ją ratować. Ale jak? Nie wiedział nawet, gdzie ona jest.
      Obudził się z głośnym krzykiem. Usiadł oddychając szybko. Blizna go bolała. Właściwie to pulsowała. Do jego pokoju wpadła cała rodzina Dursley'ów.
- Harry, co się stało, Harry? Krzyczałeś. - spytała zatroskanym i wystraszonym głosem jego ciotka.
- To tylko kolejny zły sen, ciociu. - powiedział obojętnym tonem.
- Ale, Harry mówiłeś jakieś dziwne słowa. - zauważył Dudley.
- Naprawdę? Jakie? - zapytał spojrzawszy na niego.
- To chyba brzmiały jak zaklęcia. - wyjaśniła Petunia.
- Także się śmiałeś jak opętany. - dodał wuj Vernon.
- Rozumiem. Muszę... Muszę gdzieś iść. Wybaczcie. - powiedział na odchodnym. Już wstawał, gdy kobieta zawołała:
- Harry, czekaj! Mamy dla ciebie prezent. - odezwała się pospiesznie Petunia. Harry spojrzał na nią.
- Jaki?... - zapytał. Kobieta podała mu małą paczuszkę. Ten ją wziął o rozwinął. Trzymał w ręku nie duże pudełko, a były w nim dwa medaliony w kształcie koron. Jedna złota, a druga trochę różowa:




- ...Co to? - spytał Potter.
- Należały do mnie i twojej matki... -wyjaśniła. - ...Zanim umarła dała mi je na przechowanie niedługo przed twoimi narodzinami. Zaznaczyła, by dać ci je w dniu siedemnastych urodzin. Jedna jest dla ciebie, a druga dla... twej siostry... - nie skończyła, bo zielonooki zawołał:
- Siostry??? Mam siostrę?!? - krzyknął.
- Tak. Nazywa się Rosemary Lilianne Potter. Jest twoją bliźniaczką. - wyjaśniła.
- Czy ktoś wiedział o niej? - spytał.
- Nikt nie wiedział iż masz siostrę. Nawet Dumbledore. Rozdzielono was zaraz po narodzinach. Ty wychowywałeś się u nas ze względu na przepowiednię i ochronę jaką dała ci Lily nim umarła, a Rose oddano innej Mugolskiej rodzinie. - wyjaśniła.
- Czy one coś robią? Znaczy się jakie te medaliony mają właściwości? - dopytywał się przyglądając się koronom. Na jednej były inicjały:

H.J.P.

a na drugiej:

R.L.P.

- Ponoć, gdy ukończysz pełnoletność Voldemort będzie mógł tu przyjść i nie będziesz miał chroniony poprzez krew mojej siostry. Lily powiedziała mi jeszcze, że dzięki tym medalionom będziecie się mogli nawzajem chronić i porozumiewać telepatycznie. Mają jakieś niezwykłe moce dzięki, którym jedno będzie chronić drugie. - oświadczyła.
- Rozumiem. - szepnął, po czym założył złotą koronę ze swoimi inicjałami. Ta zaświeciła się swym własnym złotym blaskiem. Harry zamknął delikatnie oczy. Nagle-niespodziewanie zniknął im z oczu.

~~*~~

      Gdy otworzył oczy zobaczył znajome otoczenie. Znajdował się... w domu Blacków????
- Harry, co tu robisz? - rozległ się głos pani Weasley zauważywszy go w kuchni totalnie zdumionego teleportacją. Potter rozejrzał się.
- Pani Weasley,... czy ostatnio ktoś tu przychodził z czarnowłosą i piwnooką dziewczyną w moim wieku? - zapytał. Kobieta popatrzyła na niego. Milczała chwilę.
- Tak. Severus był tutaj i przyniósł pewną dziewczynę. - odparła.
- Gdzie oni są??? - zapytał z przejęciem.
- Na górze. Severus jest z nią. - odpowiedziała, ale nic już więcej nie powiedziała, gdyż chłopak pobiegł w kierunku schodów. Po pewnym czasie odnalazł odpowiednie drzwi, a konkretniej zobaczył profesora wychodzącego z jednego z pokoi. Obaj spojrzeli na siebie. Milczeli przez chwilę wpatrując się w siebie. Po minucie mężczyzna idąc nie zaszczycił go spojrzeniem, a Harry powstrzymywał się od wyciągnięcia różdżki. Czarnooki przeszedł obok niego bez słowa, ale gdy był za nim o trzy kroki Harry w końcu się odezwał:
- Jak się czuje Rose? - spytał.
- O czym ty mówisz, Potter? - warknął ten zatrzymując się.
- Wiem, że jest tu moja siostra i wiem, że ją torturowaliście. Z tego co widzę ryzykowałeś życiem, aby ją tu sprowadzić. Więc pytam się ponownie: Jak się czuje Rose? - upierał się młodzieniec.
- Jest w bardzo kiepskim stanie. Ma wiele ran ciętych, było na nią rzucane wiele razy Zaklęcie Cruciatus i wiele innych, o których nie masz pojęcia i nie chciałbyś wymówić, a przede wszystkim znać działania. - oświadczył zimnym głosem i odszedł. Harry odczekał aż usłyszy trzask aportacji. Po kilku chwilach wszedł do pokoju Rose. Leżała w łóżku okryta pościelą. Spała. Zbliżył się do niej. Śpiąca i w tej puszystej pościeli wyglądała ślicznie. Lokowane czarne jak heban włosy były porozrzucane po poduszce.


Usiadł na krześle przy łóżku przyglądając się jej pięknej cerze. Długo trwało zanim ktoś go wyrwał z transu przyglądania się. Była to Ginny.
- Harry, co tu robisz? - spytała. Chłopak na początku nie zareagował, ale po chwili spojrzał na nią oznajmiając:
- Cześć, Ginny... - szepnął, po czym dodał spojrzawszy na leżącą dziewczynę: - ...To moja siostra... Ma na imię Rose... - pojedyncza łza wyleciała mu z oka. - ...Była torturowana przez Śmierciożerców. Dziś się o niej dowiedziałem. - wyjaśnił. Ruda zbliżyła się do Wybrańca. Ginny przytuliła się do niego i powiedziała na pocieszenie:
- Będzie dobrze, Harry. Obiecuję. - szepnęła.
      Harry postanowił zostać na Grimmauld Place 12. Jego rzeczy zostały sprowadzone jeszcze przed obiadem. Panna Potter nie obudziła się przez najbliższy tydzień. Chłopak siedział przy niej najdłużej jak się dało. Musiał pamiętać o posiłkach i śnie.
      Dziesiątego dnia od przybycia tutaj późnym popołudniem stało się coś niezwykłego. Tak jak codziennie Harry siedział przy łóżku siostry trzymając medalion dany od matki poprzez ciotkę, a drugą jej rękę. Oczy mu się kleiły od ciągłego wpatrywania się w nią. W końcu zasnął.

      Był w jakimś ładnym pokoju, a w nim stała Rose. Wpatrywał się w nią przez równo dziesięć minut . Miała niesamowicie piękne oczy mimo, że stała bokiem do niego. Gdyby nie fakt, że była jego siostrą mógłby się w niej zakochać. Nagle dziewczyna spojrzała na niego.
- Witaj, Harry. Długo na ciebie czekałam. - powiedziała
- Ja też się cieszę, że cię widzę, Rose. Powiedz mi jak mam mogę cię obudzić? Śpisz od ponad tygodnia! - zawołał.
- Harry, masz przy sobie medaliony w kształcie koron. Są to Korony Niebios. Mają one niezwykłe właściwości. Poprzednio nosiły je ciotka Petunia i nasza matka. Były ze sobą zżyte nim matka wyjechała do Hogwartu. Ciotka była o nią zazdrosna iż jest czarownicą, a ona nie. By mi pomóc musisz mi założyć drugi medalion. Dzięki niemu i tobie będziemy mogli się nawzajem chronić. Moc medalionów są tym silniejsze im większa wola i magia noszącego go. A teraz do dzieła, braciszku. Uratuj mnie, a ja ci się kiedyś odwdzięczę. - powiedziała po czym ona wraz z pokojem zniknęli.

      Nagle Harry się obudził. Ten sen wydawał się zbyt realistyczny. - "Może to i nie głupi pomysł? Warto spróbować" - pomyślał. Wziął różowy medalion i założył siostrze na szyję. Korona zaświeciła się na blado-różowy kolor. Korona Harry'ego także, ale na złoty. Nagle rozbrzmiał głuchy gong, który rozniósł się po całym domu. W tym samym czasie Rose zaczęła się wybudzać, ale nim to się stało do pokoju wpadli wszyscy domownicy.
- Harry, co...? - Lupin urwał, gdy zobaczył zadowolonego Pottera. Cofnął się pokazując na siostrę, która rozejrzała się dookoła.
- Gdzie ja jestem? - spytała. Harry nachylił się nad nią i odparł:
- Już dobrze, Rose. Nic ci już nie grozi.

3 komentarze:

  1. Cudny rozdział! :) Czekam na CD!~^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie się zapowiadający blog. Kiedy będzie CD? ~Albus

    OdpowiedzUsuń
  3. 33 year-old Quality Control Specialist Alia Siaskowski, hailing from Vancouver enjoys watching movies like Destiny in Space and Air sports. Took a trip to Madriu-Perafita-Claror Valley and drives a Ferrari 250 LWB California Spider. sposob na tych gosci

    OdpowiedzUsuń